poniedziałek, 16 lipca 2012

A może by tak zostać pozerem?

A właściwie "POSE-rką". POSE-rzy naprawdę ładnie i efektywnie biegają.

Na metodę biegania zwaną POSE wymyśloną przez Nicholasa Romanova trafiłam zupełnie przypadkiem parę dni temu. Od razu mówię, że jego książki  nie przeczytałam (jeszcze), za to obejrzałam sporo  filmikow w sieci, łącznie z dostępnymi na stronie ttp://www.posetech.com/ - ta lekkość biegu, ta elegancja i szybkość, to mnie urzekło ;-)    A skąd w ogóle pomysł żeby zostać POSE-rką? No cóż, analiza zdjęć :( własnych.  Popatrzyłam sobie ostatnio na parę swoich fotek z biegania zrobionych przy okazji a to treningu, a to startu w zawodach i ... nie podoba mi się. Widzę, że walę z pięty, nóżki mi się za bardzo gną, plecy garbią, kiedy biegnę. A dynamika... dynamika gumki od starych gaci :)
Nie wygląda to ładnie, ale w końcu pal licho wygląd. Po prostu może gdybym poprawiła sylwetkę, mój bieg byłby bardziej skuteczny. A po ostatnich życiówkach na 5km i 10km apetycik rośnie, nie powiem :) Wydaje mi się co prawda, że przy mocnym zwiększeniu tempa cała jednak bardziej się prostuję (np. na finiszu), ale jak widać z Biegu Swiętojanskiego, nawet podczas wyścigu mam „gumowy krok”.
Zaczęłam więc szperać w googlach w poszukiwaniu porad dotyczących nauki dobrej techniki biegowej i oczywiście zamęt w głowie mam jeszcze większy.  Jedni, jak np. Skarżyński mówią - biegać z pięty!  Wyprostować się!  Inni jak Romanov  - nie biegać z pięty! Pochylić się do przodu! Zresztą doświadczenia znajomych biegaczy też wskazują na to, że zdania co do tej nieszczęsnej pięty są podzielone.  Oczywiście pięta to nie wszystko. To tylko jeden z klocków całej konstrukcji w jaką układa się nasze ciało podczas biegu i dlatego opisana przez Romanova metoda POSE opierająca się na wykorzystaniu grawitacji jako siły przenoszącej nasze ciało do przodu podczas biegu wstępnie do mnie trafia. Trafnie określił to Wojtek po wstępnym rozpoznaniu metody POSE - Jest to bieganie stylem "Strusia Pędziwiatra" :)))
No cóż, zamierzam popróbować jutro nowej techniki. Wojtek już to zrobił w weekend (ja nie, bo tym razem byłam w skałach) i dziś jęczy, że ma mega zakwasy w tyłku oraz ból stóp. Czyli jak widać pracowało zupełnie co innego niż zazwyczaj podczas biegania. Ha, nagle Ewa po latach dreptania po swojemu puknęła się w główkę, że może warto by się komuś pokazać i usłyszeć co można poprawić, żeby biegało się lepiej i szybciej :)  A może pójdę na Skrę, na warszawskie zajęcia Biegam bo Lubię albo spróbuję do jakiegoś znającego się na rzeczy trenera uderzyć. Tylko kto w Warszawie szkoli POSE-rów?  

1 komentarz:

  1. Mnie tez to zaciekawiło, chętnie przeczytam książkę. I fakt, wcześniej czytałam o tym, by się nie pochylać, a w planie, który teraz robię mam zalecenie pochylania się (ale nie w tułowiu, tylko całym ciałem) - chyba każdy musi sam ocenić, co mu lepiej pasuje.

    OdpowiedzUsuń