Wakacje na Krecie, last minute w Turcji, urlop w Egipcie - nie kojarzy się to dobrze, bo wiadomo, hotelowe getta i parasole wbetonowane w wąskie plaże. Ano, ale można spróbować być na Krecie z dala od tłumów i spędzać czas tak, jak lubi się najbardziej. A zatem Kreta a la carte - dla każdego kto lubi wiatr, słońce, dzikie kamieniste ścieżki i mało turystyczne klimaty.
nasza zatoka - widok ze szczytu góry |
Windsurfing - przerósł moje oczekiwania :). Mieliśmy farta trafiając w sam środek najsilniejszego Meltemi. Jest konkretny wicher, ale też świetny okazał się sam spot w szerokiej zatoce z wiatrem wiejącym skośnie do brzegu z lewej strony. Trochę szkwaliście, ale idzie wytrzymać.
Prawie od początku pływam na 4.0 i desce 78 litrów. Lekkie zafalowanie, woda o temperaturze idealnej do pływania w lycrze i żadnych tłumów na wodzie (przedwczoraj na zatoce były 2 żagle bo wiało pod 9 B i zamknęli bazę windsurfingową) Kajtów w zasadzie zero. Trochę profi-freestylerów.
Za przechowanie własnego sprzętu nie płacimy bo trzymamy go za friko pod plandeką w krzakach.
Nikt nam nic nie ukradł do tej pory, może dlatego że to nie Polska :-/. Wokół pełno camperów i trochę namiotów na dziko.
Spot o zachodzie słońca |
Trasy na rower po asfalcie, po szutrze, pod górę i z góry (za to mało po płaskim ;-D. Byłam na jednej dłuższej wycieczce i codziennie na krótszych i po prostu dla mnie rower w Grecji to jest to! Jak czuć wtedy te wszystkie fajne zioła, które sobie rosną przy drogach, ech...
Dla fanów dwóch kółek z ryczącym silnikiem (a jest ich w naszej grupie trójka) Kreta ma duży zapas hardcorowych kamienistych i górskich ścieżek, po których nasi zapaleńcy prawie codziennie ujeżdzają swoje crossy, wracając z pełną satysfakcją na zakurzonych, spoconych twarzach, tudzież przebitą dętką, a nawet rozerwanym łańcuchem ... :)
Biegałam na razie 3 razy, wzdłuż plaży i oliwnego gaju z kozami robiącymi za kibiców. Dwa razy rano, kiedy jeszcze dało się przeżyć przed atakiem słońca i raz ... w samo południe, z mężem - w ramach testowania granic wytrzymałości organizmu. Organizm był bliski zagotowania, ale wytrzymał.
Nurkowanie - koleżanka z naszej ekipy zrobiła właśnie tu kurs PADI i dziś pierwszy raz dała nura z instruktorem do morza, gdzie próbowała zaprzyjaźnic się z ośmornicą. Ta postanowiła jednak koleżankę opluć jakąś czarną cieczą. Na szczęście obyło się bez ofiar. Rafy tu się nie znajdzie, ale podobno pod wodą ładnie, jasno i czasem nawet są kolorowe rybki.
Co do wspinania to hm, miałam już tu namierzony mały rejonik w Wąwozie Umarłych (podobno nazwa nie ma nic wspólnego z padłymi z gorąca wspinaczami, hehe) ale dwugodzinny spacer na dno i dnem wąwozu po skalistej ścieżce, z liną na plecach i szpejem w torbie nie wystarczył niestety, żeby znaleźć obite skały. Grecy nie są jednak mistrzami znakowania miejsc i dróg prowadzących do różnych celów, chociaż... :-)
Żeby nie było że oszalałam, znajduję też w Palekastro czas na picie lokalnego izotonika (czyli piwa Mythos), objadanie się tradycyjnymi bardzo niedietetycznymi gyrosami, tzatzikami i leniuchowanie nad basenem/w basenie z kompem albo książką. Nasz hotelik na zadupiu jest na szczęście malutki i z lekka opustoszały, więc można się totalnie w nim zrelaksować po tych wszystkich sportach
Moja kontuzja została spacyfikowana nadmiarem aktywności i chyba tak się tego przestraszyła, że prawie nie daje znać o sobie. A może już jestem wreszcie wyleczona? :-)
Ale że jak w basenie z laptopem i książką..?
OdpowiedzUsuńNo jak to - w jednej ręce książka, w drugiej laptop, a przewracanie stron lub klikanie w klawiaturę załatwiamy trzymaną w zębach słomką od drinka postawionego na laptopie. Takie ćwiczenie koordynacji ruchowej.
OdpowiedzUsuńNooo, to muszę kiedyś spróbować! Ale może nie ze swoim laptopkiem;)
OdpowiedzUsuńdziś i jutro będę miała okazję podszkolić się w tym temacie, bo udało mi się wczoraj naciągnąć (naderwać?) więzadło boczne w kolanie :( Koniec ze sportem na wyjeżdzie i pewnie przez dłuższy czas potem. A stało się to na próbach jeżdzenia na crossie mojego męża.
OdpowiedzUsuńObłędne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńCzyli jednak kontuzja o sobie przypomniała? Ech no, szkoda. Ale w takich okolicznościach przyrody opcja książki i basenu (lub wersja trudniejsza wyjaśniona przez Hankę :-) też brzmią zachęcająco!