poniedziałek, 4 lutego 2013

Prrr, szalony!

Pamiętacie ten dowcip o anemiku co jedzie na ślimaku i woła "prr, szalony"? Ja już chyba się śmiać z niego nie będę, zrobiłam parę dni temu badania krwi i mam hemoglobinę, żelazo i różne "emce" właśnie na poziomie anemika :(


Skąd to, jak to -  wydawało mi się, że się w miarę nieźle odżywiam. Okazuje się, że niekoniecznie. Co prawda zmieniłam niedawno dietę na dostosowaną do treningów wg rozpiski Planodawcy, ale w zasadzie dopiero na 2 dni przed badaniem krwi, więc wyniki badań pokazują na ile marny był mój własny sposób żywienia.  A zresztą, pewnie powody mogą być różne.

W każdym razie Planodawca który się na dietach zna, trochę się za głowę złapał, jak to zobaczył. W takim stanie to ja nie tylko maratonu nie  przebiegnę, ale nawet do niego nie dotrenuję. Możliwości przenoszenia tlenu przez hemoglobinę są u mnie po prostu o wiele za małe. Naturalnie wyprodukował od razu listę darów natury, które mam w siebie pakować czyli m.in. kasze, jajka, natkę, orzechy, wołowinę, sok z buraków i tabletki Chela-Ferr Forte. Największy problem mam z natką, bo jej po prostu nie znoszę a mam zjadać 1/2 pęczka dziennie, brrrr :)

To mogłoby tłumaczyć moje "ups and downs" treningowe, chociaż dzielnie się staram iść wg planu maratońskiego. Ostatni tydzień to około 55 km, w tym
- pon 10 km
- wt 13,5 km
- pt 11,5 km
- sob 21,5 km
czyli zasadniczo nie obcyndalam się.

Szczególnie ciekawe były dwa treningi:  piątkowy i sobotni.

W piątek zrobiłam 5 km na wstępie, potem 10 razy pół Agrykoli do góry i schetaną lekko będąc miałam się oddalić do domu spokojnym truchtem, ale takie życie frilansera, że jak zlecenie dostanie, to rzuca wszystko w diabły i do roboty. Skutkiem telefonu ze zleceniem na ASAP  mój końcowy truchcik zamienił się w 3-kilometrową gonitwę do samochodu na trasie Łazienki - ZUS przy Czerniakowskiej w tempie 5:00 (to nie jest moje tempo truchtu dodam).  Motywacja to podstawa :)

W sobotę z kolei postanowiłam zbadać trasę maratonu Orlen - tzn. jej najnudniejszy kawałek i wreszcie zobaczyć, o co chodzi z tymi Podgrzybkami. Bateria w mp-trójce mi się skończyła na 4-tym :( i w drodze do Powsina pozostało mi liczenie bloków "elitarnych" apartamentowców Miasteczka Wilanów (pogubiłam się w okolicy trzydziestego), delektowanie się widokiem pól zgniłej kapusty, a potem pilnowanie się, żeby biec blisko krawężnika, bo w Powsinie ruch jak na Marszałkowskiej. Z drogi śledzie tłum na Ursynów jedzie!  Biegło się spoko, aż nagle zauważyłam, że wszystkie samochody kierują się w lewo pod górę. Podgrzybki! Podbieg nie jest długi, stromizna dość konkretna, ale da się przeżyć. Natomiast fakt, że będzie to na 25-tym kilometrze może trochę dać płaskobiegaczom w kość. Trzeba więc na górkach trenować. Zrobiłam w każdym razie półmaratońską pętlę i wykończona dopadłam do samochodu. Oj daleka droga przede mną, żeby plan wyszedł jak trzeba.



A co do "prawie-anemii" to prawda jest jednak taka, że na co którymś treningu biegowym i ściankowym czułam się słabo, ale  zawsze tłumaczyłam sobie zwykłym zmęczeniem materiału. Jak widać było tu drugie dno.
Czy się martwię? Troszkę, ale nie za bardzo  - grunt, że odpowiednio wcześnie zostało to rozpoznane i jak sobie dowalę żelaza, kwasu foliowego i tej cholernej natki to wystrzelę w kwietniu z kopyta jak klacz na Wielkiej Pardubickiej. Tak sobie marzę przynajmniej. Odpuszczam w każdym razie start w Choszczowce 16 lutego i zapisuję na dyszkę w GP Warszawy 2 marca - zobaczymy, czy za miesiąc moja hemoglobina będzie już w gotowości bojowej do rozwozu tlenu.

15 komentarzy:

  1. Kurczę zmobilizowałaś mnie do zrobienia sobie tego badania! Nigdy od kiedy biegam tego nie robiłem ale wcześniej było ok, ciekawe czy dalej jest. Powodzenia w realizacji Przeplanu!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! No zbadać się warto, ja bym się nie podejrzewała o taką lipę morfologiczną, a tu proszę. W Alfie na Ordynackiej robią taki pakiet kardio jak dodasz żelazo to masz całość za 80 zł.

      Usuń
  2. Nieźle planodawca Ci dorzucił obciążeń. Przy tym mój kilometraż jest mikry :)
    Najważniejsze, że wyszło wcześnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też jestem pod wrażeniem bo biegam prawie 2x tyle co kiedyś :)

      Usuń
  3. To może i ja się skuszę... Albo nie, jak już wyleczę zęby wybiorę się wreszcie oddać krew, to mi w pakiecie zrobią ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. GP Warszawy jest 2 marca? Hmmm, trzeba przemyśleć:)

    A co do zdrowia to trzymam kciuki za szybki powrót do norm, smaczne nie_smaczne, ale czasem trzeba i natkę zjeść.. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! No wlaśnie dziś okryte pesto z natki pozwoli mi pokochać to zielsko :) Ale tak solo posiekana nie wchodzi.

      Usuń
  5. Ewciu, jeśli chodzi o natkę i jej nielubienie, to mój nienawidzący natki mąż bardzo ją lubi przerobioną na pesto do makaronu (u mnie na blogu gdzieś jest przepis). Dodaję ją również w dużych ilościach do różnych domowych past do chleba. Jeśli chcesz, wrzucę na bloga kilka przepisów. Bardzo dobrym sposobem na poprawę wchłaniania żelaza jest picie herbatki z pokrzywy (do kupienia w każdej aptece i większości sklepów spożywczych) oraz odstawienie coli, kawy i herbaty. Na pewno nie powinno się nimi popijać posiłków, w których jest żelazo, bo zmniejszają przyswajanie o ok. 60%. Dobrym źródłem żelaza są też żółtka jaj, pestki z dyni, rodzynki, suszone morele i tempeh (fermentowana soja - jeśli chcesz, prześlę Ci namiar na pana, który robi tempeh i wysyła albo można się z nim umówić na osobisty odbiór). Trzymaj się!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie znalazłam dzis przepis i zrobiłam coś na kształt pesto, bo inaczej bym tego nie przełknęła. Jak pesto pietruszka była super :) Ale daj przepisy - jestem jak najbardziej za! I dzięki za rady z wielkim bólem odstawiam kawę, chlip chlip :) Pokrzywę kupiłam - następna pychotka zapewne ;-)

      Usuń
    2. Lubię ziołowe herbaty, więc pokrzywa mi smakuje ;) Wrzucę przepisy jeszcze w tym tygodniu i prześlę Ci mailem namiar na pana od tempehu.

      Usuń
  6. Do startu jeszcze dużo czasu, zdążysz "naprawić" hemoglobinę ;) Ja po ostatniej serii przeziębień też muszę się wybrać na badania, może to jakoś wyjaśni tą czarną passę.
    A podbieg ulicą Podgrzybków byłby całkiem fajny do trenowania, gdyby nie ruch samochodowy. Mieszkam w pobliżu, ale biegłem tamtędy tylko raz do Powsina - bałem się o życie i nie powtórzyłem wyczynu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ja tam byłam w sobotę po południu i było sporo aut, więc pewnie w dni powszednie jest hardkor. Ale pewnie jeszcze tam zawitam przed maratonem :)

      Usuń
  7. Też chyba zrobię badania... Życzę powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Całe szczęście, że tak wcześnie zrobiłaś badania i da się wszystko wyrównać.

    Przyswajanie witaminy poprawia witamina C (dlatego pesto z pestek dyni i natki jest idealne), ja robię też koktajl z kiwi ze sporą garścią pestek i sokiem owocowym.
    Powodzenia w dietetycznej batalii!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, przekonaliscie mnie :) w sobotę idę pobrać krew i zbadać poziomy.

    Fajny przepis na zielenine ma Kasia:

    http://42kmandmore.wordpress.com/2013/02/05/green-monster/

    OdpowiedzUsuń