do Grand Prix W-wy - 11 dni
do Półmaratonu Warszawskiego - 33 dni
do Maratonu Orlen - 61 dni
No i zrobiło się nerwowo :) Szybkości w 12 dni nie poprawię, więc leśna dyszka na GP będzie próbą mojego tempa, ale fajnego wyniku to raczej nie wykręcę. Po pierwsze, dopiero powoli staję się znów kobietą z żelaza. Owszem - biega mi się lepiej, odkąd ładuję w siebie suplementy, kwas foliowy i te wszystkie natkowo-buraczkowo-wołowinowe przysmaki, ale cudów nie ma. Potrzebuję jeszcze czasu. Po drugie mój plan maratoński dopiero od początku lutego uwzględnia szybkie kilometrówki. Tak więc GP będzie pewnie na spokojnie, ale obiecuję pobiec najlepiej jak umiem :)
Co do półmaratonu, to jestem trochę lepszej myśli - ten dystans już mam "obcykany" po licznych weekendowych wybieganiach i za miesiąc powinnam jeszcze podskoczyć z formą dzięki treningom Planodawcy, które stały się dość konkretne. Ale czy uda się życiówkę?? Fajnie by było, jednak mam wrażenie, że we wrześniu 2012 byłam szybsza. Najwyżej na życiówkę nastawię się znów w biegu "Ewy po jabłko" czyli w Tarczynie. Chciałabym zejść poniżej 1:50.
No a jeśli chodzi o gwóźdź programu, klu i esencję czyli Maraton to sprawa wygląda tak. Pewnie dobiegnę do mety. Co prawda moja najdłuższa wycieczka biegowa miała do tej pory tylko 26 km i było to dopiero w ostatnią sobotę, ale czuję że dam radę.
Na przyszły weekend w kalendarzu mam 30 km (!), więc może będę miała okazję poznać osobiście Panią Ścianę. Problem polega na tym, że
a) jak mówią maraton zaczyna się po 30-tym km, oraz
b) zaczynam wątpić, czy dam radę pobiec go w cztery godziny.
Wiem, że jako debiutantka powinnam mieć pokorę i cieszyć się, jeśli w ogóle znajdę się na własnych nogach za metą, a nie na pasie zieleni albo w karetce, ale jakoś tak się nakręciłam na tę czwórkę "bez minuty" ;-) Jednak 20 sekund czyni różnicę. Biec 40 km w tempie 5:55/km, a zrobić to w tempie 5:35 to nie to samo. Ale będziem walczyć za sprawę - mam jeszcze 61 dni. Niestety wczoraj naciągnęłam sobie na ściance mięsień z tyłu uda (chyba półbłoniasty), no i trochę boli.
Z nowości - zaczęłam biegać z metronomem - super sprawa - nogi chodzą jak pałeczki perkusisty. Oczywiście cel to wyższa kadencja, a co za tym idzie szybszy i lżejszy bieg. Syńcio mi wgrał w komórę apkę pod Androida i tak sobie pikam biegając po okolicy (na razie 170 bpm, ale docelowo podwyższę)
Poza tym zażelazianie organizmu anemiczki idzie dobrze, co widać po tętnie treningowym. W styczniu miałam 160 przy 5:55 (olaboga!), a w sobotę zrobiłam 26 km przy tętnie ok. 140 (średnie tempo 5:55/ostatnie 5 km 5:45).
Nawet jeśli Was nie trapi brak żelaza to polecam małą zabawę kulinarno-drogową, a mianowicie ZIELONE - CZERWONE - ŻÓŁTE czyli Wybierz kolor i ruszaj w drogę!
Jako mój eko-doping przed biegiem/po biegu wyprodukowałam trzy proste, smaczne i przede wszystkim ZDROWE do bólu paćki na chlebek, na wafle ryżowe albo po prostu do miseczki (oczywiście daleko im do wyrafinowanych i pysznych past Hanki):
Wyglądają trochę jak dla kanapki przedszkolaka :) |
ZIELONE - serek wiejski, pietruszka, bazylia, pestki dyni, czosnek, sól i pieprz
CZERWONE - buraki pieczone, żurawina, pomarańcza (wiem, wiem, buraki to nuda i szkolna stołówka, ale brytyjscy naukowcy wykazali że w diecie biegacza, buraki to samo dobro. Piszą o tym na bieganie.pl )
ŻÓŁTE - jajko, szczypiorek, serek wiejski, kurkuma, sól i pieprz
Smacznego! :)
Ja właśnie pożarłam pastę z bloga Hanki, chyba się przymierzę do Twoich. Jedynie z buraczkami się nie zgodzę, że nuda! Ugotuj, pokrój w plastry zalej oliwą i octem balsamicznym, dodaj czosnek i jakieś zioło (ja nigdy nie pamiętam jakie w przepisie, dodaje różne;) i piecz 20-30min. Pyszne jako: dodatek do mięs i kanapek lub samodzielna przekąska. Ja to jem kilogramami:)
OdpowiedzUsuńO, spróbuję - z oliwą i octem nie próbowalam.
UsuńO, to ciekawe. Ja też spróbuję :-)
UsuńPasta Hani wymiata, pchnąłem przepis już dalej kilku znajomym:) Te paćki tutaj też wyglądają super:)
OdpowiedzUsuńburaki - nuda?! no kaman, buraki są najlepsze na świecie! sok z buraków i jabłka! buraczki na zimno! ćwikła! barszcz! BURAAAAAKI, medal dla buraków :)
OdpowiedzUsuńNo to już wiadomo skąd u mnie tan anemia ;-) Do niedawna buraki, natka i kasza gryczana były u mnie na liście pt. "BLEEE". Myslałam że nikt ich nie lubi ;-) Ale teraz stałam się burakożercą i faktycznie spoko są
UsuńMoże i ja zawitam na to GP? Zobaczę jak tam plan dnia wypadnie...
OdpowiedzUsuńFajny ten metronom - muszę to obejrzeć bo moja kadencja mnie martwi trochę.
A naprawdę miałaś tętno tylko 140? Jeśli tak to trzeba szczerze przyznać - jest dobrze! Tak niskie tętno podczas biegu znaczy że jesteś nieźle wytrenowana, Pani Ściana będzie musiała jeszcze poczekać na spotkanie :)
Dokładnie to miałam średnie tętno 143 z 26 kilometrów. Nieźle wytrenowana? Twoje słowa dodają mi wiary i otuchy :) Dzięki! A tak w ogóle to wpadaj na GP 2 marca - niedaleko chyba masz :)
UsuńEwa, uwierz, że nie trzeba przebiegać 30km w treningu by być przygotowanym do maratonu :) Ja zrobiłem przed Berlinem za jednym zamachem 26km i bez ściany dojechałem do mety. Pamiętaj, że przed wielkim dniem odpuścisz z kilometrami więc organizm będzie wypoczęty. Dojdzie startowa mobilizacja.
OdpowiedzUsuńNie obijasz się treningowo więc musi być dobrze!
Aha pasty wyglądają apetycznie - do wypróbowania :)
A mnie się coś zdaje, że sama się zdziwisz wykręconą na połówce życiówce :-)
OdpowiedzUsuńTa kanapka w środku wygląda jakby była z modeliną ;-)
No, mówiłam że przedszkolakom by się spodobały. Ta modelina jest naprawdę smaczna :)
Usuńta druga kanapka wygląda trochę, jak posmarowana pastą do zębów ;)
OdpowiedzUsuńZdemaskowałaś mnie - to colodent herbal! Ale dzieki temu mogę rozsyłać na treningu lśniące usmiechy do kibiców na trasie ;-)
UsuńAva damy radę:) Może jak na Biegu Powstania Warszawskiego;)Tylko nie myśl cały czas o czwórce z przodu;)Pamiętaj w debiucie każdy wynik to RŻ;)Jeśli na pierwszym się nie "zajedziesz" to zobaczysz z czym to się je;) i kolejny będzie świetny. Ale jak pierwszy Cię "upodli" to możesz czuć obrzydzenie do kolejnych;( Sporo jest jednorazowych maratończyków;)
OdpowiedzUsuńps buraczki, kasze to dobre "paliwo"
A ja jestem zwolenniczką 30-, 32-kilometrowych wybiegań przed maratonem. Ciężkie potwornie, ale mogą właśnie pomóc uniknąć pani ściany.
OdpowiedzUsuńB. lubię takie proste i fajne przepisy jak powyższe pasty (bo są fajne i proste :-). Buraków z żurawiną jeszcze nie łączyłam!
Mam w planie 30-tkę oczywiscie. Smiesznie że jeszcze na początku roku sobie nie wyobrażałam że mogę tyle przebiec a teraz jak zrobilam 26 to to już jest tylko o 4km więcej :)
UsuńPaćki faktycznei bardzo proste i w sumie też tanie :)
Mnie przekonuje trening proponowany przez Danielsa 2 tygodnie przed maratonem - długie wybieganie złożone z ok 20 minut wolnego biegu + 24 kilometrów (lub 2,5 godziny, w zależności co krócej) w tempie maratońskim + 20 minut wolno. Mordercze, ale buduje poczucie bezpieczeństwa :)
OdpowiedzUsuńTaki plan jest na pewno świetnym sprawdzianem - może się zdecyduję na niego, chociaż nie wiem czy by nie był zbyt zarzynający :)
UsuńBoskie paćki, zwłaszcza buraczana i jajeczna (uwielbiam pastę jajeczną). Jeśli chodzi o maraton, jeszcze do niego dużo czasu i będziesz miała okazję do podjęcia decyzji co do tempa. Powodzenia na GPW!
OdpowiedzUsuń